Cześć i czołem! Witajcie w kolejnym odcinku naszego cyklu. Dziś chciałbym napisać kilka słów o pokorze, która jest cechą genialną i niedocenianą. Jest potrzebna w każdej płaszczyźnie naszej egzystencji, bo z nią żyje się po prostu lżej. Mam nadzieję, że uda nam się spojrzeć na tę cechę na nowo i zobaczyć, że, nawet w koszykówce, pokorni mogą znacznie łatwiej stawiać czoła wyzwaniom.
Popatrzmy najpierw regionalnymi oczami. TBV Start. Właściwie to rezerwy czerwono-czarnych. Jeśli śledzicie mecze Startu II, to wiecie, że grają tam różni zawodnicy, tj. występujący zarówno w II lidze, jak i w PLK. Tak sobie myślę, czym są dla koszykarza grającego na co dzień w koszykarskiej ekstraklasie, występy w rezerwach. Przede wszystkim zależy to od danego człowieka i wielu czynników, ale na pierwszy rzut oka wygląda to na pewnego rodzaju degradację. Jeśli interesuje Was moje zdanie, to nie uważam tak, myślę, że jest wręcz odwrotnie – to szansa.
Od kilku spotkań w rezerwach TBV występują zawodnicy grający regularne minuty w pierwszej drużynie. Start II ma obecnie serię czterech zwycięstw z rzędu i uważam, że jeżeli nic niespodziewanego się nie stanie, podopieczni Andrzeja Dubielisa powinni uniknąć strefy spadkowej. Myślę, że występy w II lidze, zawodników grających w PLK, są genialnym momentem na pewnego rodzaju refleksje. Nawet jeśli komuś nie podoba się taka rola, zaciska zęby i gra, pomaga wygrywać i odnosi większy sukces, niż myślał na początku, bo wygrana dla innych smakuje inaczej, tak po ludzku.
To trochę tak, jakby zapytać jakiejś gwiazdy, dlaczego akceptuje obecność innego klasowego zawodnika w ekipie, na którą do tej pory miał monopol. Myślę, że dla każdego z nich nowa rola wymaga przede wszystkim pokory. Chowając siebie i dając być innym, jednocześnie dając z siebie maxa, można duchowo naprawdę wspiąć się poziom wyżej. I nie chodzi tylko o basket. To jednak trudne i mało popularne, ale kto wybiera drogę szutrową, a nie asfaltową – zbiera owoce – i odwrotnie – kto sieje wiatr, zbiera burze.
Obecne czasy wymagają coraz więcej pokory, bo coraz to nowe okoliczności próbują zawładnąć człowiekiem. Koszykówka też musi się adaptować. Basket się zmienia. NBA na przykład dynamizuje się. Taktyka 7 second or less, polegająca na oddaniu rzutu jak najszybciej po wznowieniu, gdzie górną granicą jest siódma sekunda akcji, stała się normą, tylko została zmodyfikowana i zaadaptowana do obecnych potrzeb i okoliczności. Kiedy w 2005 roku tak grano w Phoenix, było to coś zupełnie innego, nowego i nieznanego.
Pokora jest więc potrzebna, by sukces był czymś więcej niż wzniesieniem w górę pucharu czy śrubowaniem kolejnych rekordów, które koniec końców i tak do niczego się nie przydadzą. Nie neguję tego, wskazuję tylko, że we wszystkim warto patrzeć głębiej. Czy w mistrzowskiej drużynie tylko gwiazda ma prawo czuć się zwycięzcą, bo poprowadziła swój zespół do zwycięstwa? Nie, bo może jeden z zadaniowców, gdyby nie trafił ważnej trójki na remis, zespół dalej by nie grał. Takie przykłady można mnożyć. Pokora jest potrzebna każdemu, to taki kompas, który pokazuje, czy idziemy we właściwym kierunku. Warto za nim iść. Do napisania!