Piątkowa noc w Polsce przyniosła nam rozstrzygnięcia w NBA w rywalizacji w Playinach. Przedstawimy Wam w artykule NBA wyniki z obu finałowych spotkań w obu konferencjach. Jak przystało na rywalizację o awans do playoffów byliśmy świadkami bardzo zaciętych spotkań, w których sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie a o końcowym wyniki decydowały gwiazdy.
Miami Heat – Chicago Bulls 102:91
Predykcje na NBA wyniki zakładały wygraną gospodarzy i w pierwszej kwarcie wszystko wskazywało na to, że eksperci się nie pomylą. Początkowo oglądaliśmy pojedynek Maxa Strusa z Alexem Caruso. Pierwsze 20 punktów w meczu było udziałem tych dwóch zawodników i to gracz Miami prowadził 12:8. Cała pierwsza odsłona meczu stała pod znakiem dominacji Miami w defensywie oraz skutecznej egzekucji w ataku co dało im nawet dwucyfrową przewagę. Jednakża najlepsza koszykarska liga świata ma to do siebie, że wyniki NBA zmieniają się bardzo dynamicznie. W drugiej kwarcie Heat zaczęli bardzo nieskutecznie i dzięki Caruso oraz DeRozanowi Bulls byli w meczu. Nadal gorący zza łuku był Max Strus oraz świetną robotę robił Gabe Vincent, który wyłączył z grania Zacha LaVine'a. Sytuacja zmieniła się na początku trzeciej kwarty. Świetny początek drużyny z wietrznego miasta dał im remis 56-56. Niski wynik wynikał z nieskuteczności obu zespołów. Początek czwartej kwarty wskazywał na to, że Bulls dadzą radę wygrać. Świetnie wylądał DeMar DeRozan, który został nominowany przez ligę do nagrody najbardziej kluczowego gracza sezonu regularnego i udowadniał, że jest to nominacja w pełni zasłużona. Jednakże Playoffy to królestwo Jimmmy'ego Butlera. Lider Miami przejął mecz i wyprowadził Heat na remis 85-85. W końcówce wykreował Maxa Strusa, który w drugiej połowie nie istniał. Rzucił jednak trójkę oraz trzy rzuty osobiste i wygrowadził Heat na prowadzenie 96-91 na 01:20 do końca. Bulls mimo starań nie byli w stanie wrócić do meczu i Heat awansowali do playoffs po zwycięstwie 102:91.
Minnesota Timberwolves – Oklahoma City Thunder 120:95
Spotkanie stało pod znakiem powrotu Rudy'ego Goberta do składu Wilków. Pojawiało się sporo głosów, że gdyby center nie był zawieszony w spotkaniu z Lakers to dzisiaj właśnie LAL oglądalibyśmy w starciu z Thunder. Patrząc na NBA wyniki 1. połów meczów z udziałem Minnesoty mogliśmy spodziewać się mocnego startu. Tym razem było jednak odwrotnie, lepiej w meczu weszli Thunder, którzy wysunęli się na prowadzenie 9-4. Po dobrym początku przyszła seria rzutów ze skutecznością 1/8 i gospodarze zaczęli odjeżdżać. Poskutkowało to prowadzeniem 57-47 do przerwy. Wynikało to w dużej mierze z przeciętnej dyspozycji Shai Gilgeousa Alexandra, który nie mógł wejść w mecz i zdobył w pierwszej połowie raptem 10 punktów. Po przerwie Wolves nadal trzymali kurs na playoffy. Mimo, że wyniki NBA bywają zmienne i nieprzewidywalne to tym razem nie mieliśmy zwrotu akcji. Fantastyczna dyspozycja pod koszem Wolves, zwłaszcza Townsa dała im spokojne prowadzenie 95-78. Thunder nie pomogło nawet przebudzenie Gilgeousa Alexandra, który zaczął masowo wymuszać faule i dzięki 100% skuteczności z linii dostarczał drużynie punkty. Sprawa była wyjaśniona na niecałe 9 minut do końca kiedy to Wolves osiągnęli 26 punktów przewagi. Trzeba wspomnieć, że bardzo duży udział w wygranej gospodarzy miał powrót Rudy'ego Goberta. Wraz z Townesem kompletnie zdominowali strefę pod koszową uniemożliwiając Thunder udane penetracje pod kosz i wykorzystywali mismatche pod koszem przeciwnika, gdzie mieli przewagę wzrostu. Na minus zaprezentował się Giddey, zawodnik który był jednym z autorów wygranej OKC z Pelicans. Finalnie spotkanie zakończyło się wynikiem 120:95 dla gospodarzy, poniżej możecie obejrzeć skrót spotkania.