Bartosz Śpiączka – wraz z Grzegorzem Piesio – zajmuje pozycję wicelidera wewnętrznego rankingu najlepszych strzelców Górnika Łęczna. 24-latek jesienią rozegrał najwięcej minut spośród wszystkich napastników zielono-czarnych, ale nie uważa, że wygrał rywalizację o miejsce w składzie. Zapraszamy do przeczytania naszego wywiadu z byłym zawodnikiem Podbeskidzia Bielsko-Białka!
Anna Sobka – LUBSPORT.PL: Czy gdyby przed sezonem zaproponowano Wam dziewiąte miejsce po dwudziestej pierwszej kolejce rozgrywek Ekstraklasy – wzięlibyście je w ciemno?
Bartosz Śpiączka: Na pewno jest to dobra pozycja, ale w każdym meczu walczymy o trzy punkty i można lepiej. Mamy nadzieję, że po trzydziestej kolejce będziemy w pierwszej ósemce.
Za Wami przerwa świąteczno-noworoczna. Czy święta były czasem, kiedy mogliście sobie nieco pofolgować?
To był czas na odpoczynek, ale każdy kto poważnie podchodzi do sportu nie może pozwolić sobie na zbyt dużo, ponieważ przerwa jest krótka i wracając do nowego okresu przygotowawczego nie można pozwolić sobie na zbyt duże straty kondycyjne.
Akumulatory naładowane? Czy przydałoby się trochę więcej wolnego? W tym roku – przez EURO 2016 – przerwa zimowa jest przecież krótsza o dwa tygodnie.
To nawet lepiej, że krótsza, bo już by człowiek się poruszał. Dobrze, że jest zapał do pracy.
Co można jeszcze poprawić w grze Górnika? Czy jest jakiś element, nad którym szczególnie mocno zamierzacie popracować zimą?
Zawsze jest nad czym pracować. Miejmy nadzieję, że na wiosnę będziemy strzelać więcej, a tracić mniej bramek.
Zimą wyjeżdżacie na dwa zgrupowania – na Litwę i do Hiszpanii. Wiadomo, że na Półwyspie Iberyjskim zagracie m.in. z Rubinem Kazań. Nieznani są za to pozostali sparingpartnerzy – czy Bartosz Śpiączka wie na ten temat coś więcej?
Z tego co wiem to zagramy jeszcze ze Stalą Mielec i wicemistrzem Litwy (FK Trakai przyp. red.). Sparingpartnerów na obozie w Hiszpanii poznamy na dniach.
O co grał będzie Górnik wiosną?
O trzy punkty w każdym meczu i nie ukrywam, ze fajnie byłoby się dostać do pierwszej ósemki.
Został Pan okrzyknięty najlepszym dżokerem rundy jesiennej. W ośmiu meczach wchodził Pan z ławki i w tych spotkaniach strzelił Pan cztery gole. W czym tkwi recepta na sukces? Grając w podstawowym składzie nie notował Pan podobnych statystyk…
Nie patrzę na to w ten sposób. W drugiej połowie przeciwnicy zawsze są bardziej zmęczeni i na pewno jest więcej miejsca na boisku i przez to łatwiej dochodzi się do sytuacji bramkowych.
Grodzisk Wielkopolski, Świnoujście, Bielsko-Biała, a teraz Łęczna. Chyba nie ma Pan kłopotów ze zmianą środowiska?
Takie jest życie zawodnika. Nie mam na to wpływu, wszędzie gdzie jestem to staram się dawać z siebie wszystko.
Jak czuje się Pan na Lubelszczyźnie? W Podbeskidziu nie był Pan aż tak skuteczny jak tutaj. Chyba klimat Panu służy?
W Bielsku też się dobrze czułem. Tam zacząłem grać w drugiej rundzie, bo przychodząc z pierwszej ligi (z Floty Świnoujście przyp. red.) musiałem walczyć o pierwszy skład. Do Górnika przychodziłem z Ekstraklasy i na pewno łatwiej było mi o wywalczenie składu.
Byli trenerzy mówią, ze cechuje Pana duża ambicja. Czy to faktycznie największy walor Bartosza Śpiączki?
Staram się w każdym meczu zostawiać serducho na boisku i nigdy nie odstawiać nogi. Na pewno moim dużym plusem jest też szybkość.
Jesienią rozegrał Pan najwięcej minut spośród wszystkich napastników Górnika Łęczna. Czuje Pan, że wygrał Pan rywalizację o miejsce w składzie?
Akurat zdarzyło się tak, że jest nas dwóch – ja i Kuba (Jakub Świerczok przyp. red.), który miał kilka urazów. Stałego miejsca w składzie nikt nie ma. Przed każdym meczem walczymy o miejsce w jedenastce, którego nikt nie może być pewny.
Co będzie kolejnym przystankiem Bartosza Śpiączki w drodze po sławę? Ma Pan swój wymarzony klub?
Na razie skupiam się na grze w Górniku. Wiadomo, że każdy ma ambicje, żeby grać w jeszcze lepszych klubach, ale niewielu to się udało.