W rozegranej awansem 16. kolejce rozgrywek IV ligi lubelskiej Kryształ Werbkowice pokonał Lubliniankę aż 5:2. Istna kanonada miała miejsce w pierwszej połowie, w której padły wszystkie bramki. Pierwsze pięć trafień w niecałe pół godziny było autorstwa gospodarzy, co praktycznie przesądziło losy rywalizacji. Podopieczni Dariusza Bodaka odpowiedzieli jedynie dwoma golami. Dodatkowym utrudnieniem dla gości była gra w osłabieniu po dwóch żółtych kartkach Michała Kowalczyka tuż przed przerwą.
Piotr Welcz:
Pierwsze pół godziny gry to zdecydowanie koncert w naszym wykonaniu. Tak naprawdę Lublinianka nie wiedziała, co się dzieje. Wszystkie bramki zostały zdobyte po pięknych akcjach. Ozdobą spotkania była na pewno ta Andrzeja Zuchowskiego na 3:0, gdzieś z okolicy czterdziestego metra. Nasz zawodnik zobaczył, że bramkarz wyszedł dość daleko, od razu uderzył i piłka wpadła pod poprzeczkę do siatki. Uważam Andrzeja za zawodnika meczu, bo dołożył jeszcze jedno trafienie i wypracował pierwszą Stanisławowi Rybce. Niemniej jednak cały zespół zagrał bardzo dobrze. Szkoda tych straconych bramek, które padły po indywidualnych błędach, a które nie powinny nam się przydarzyć. W drugiej połowie kontrolowaliśmy wynik, grając troszkę z asekuracją. Dowieźliśmy zwycięstwo do końca i cieszymy się, ponieważ kończymy ten rok fajnym meczem. To była bardzo specyficzna dla nas runda. Może trochę szkoda, że już się skończyła. Natomiast jesteśmy zadowoleni, że mimo wszystko udało nam się wyjść z dość trudnej sytuacji. Dzięki temu z optymizmem patrzymy na wiosnę.
Dariusz Bodak:
To, co miało miejsce, jest niewyobrażalne i niewytłumaczalne. Najgorsze jest to, że przyjechaliśmy z odpowiednim nastawieniem, po dobrze przepracowanym tygodniu i przede wszystkim po punkty. Z niewyjaśnionych przyczyn cztery pierwsze strzały na naszą bramkę zostały od razu zamienione na gole. To jest na pewno największy minus. Dziwna sytuacja, ponieważ grając po jedenastu któryś mecz z kolei, tracimy dużo bramek. Gdy przychodzi nam radzić sobie w osłabieniu, to potrafimy nic nie tracić z tyłu, grać jak równy z równym, a nawet stwarzać sobie lepsze okazje. Na pewno było to spotkanie, które obnażyło nasze wszystkie słabe strony, o których wiedzieliśmy nie od dziś. Musimy wyciągnąć konsekwencje na przyszłość. Mieliśmy problemy w ostatnim czasie, jeżeli chodzi o urazy, czy kontuzje. Kleiliśmy ten skład w możliwy sposób i szukaliśmy optymalnego ustawienia, jednak nie jest to żadnym usprawiedliwieniem dla nas. Musimy być w stosunku do siebie dosyć krytyczni. Nie ma co ukrywać, że w ostatnim czasie jechaliśmy na tak zwanych oparach. Było to widać w treningu oraz w trakcie spotkań. Nie wytrzymywaliśmy po prostu obciążeń i w bardzo prosty sposób się rozsypywaliśmy. Jednak raz jeszcze podkreślę, nie jest to wytłumaczenie i poniekąd cieszymy się, że to koniec rudny. Musimy ciężko przepracować najbliższy okres przygotowawczy. Te ostatnie wyniki pokazują, że raz − czeka nas dużo pracy i dwa − musimy dokonać jakichś zmian, które powinny nastąpić w ciągu najbliższych tygodni.
Kryształ Werbkowice – Lublinianka 5:2 (5:2)
Bramki: Stanisław Rybka 5′, Michał Luterek 14′, Andrzej Zuchowski 16′, 21′, Vadim Alokhin 31′ − Adrian Rejmak 32′, Grzegorz Mulawa 37′
Kryształ: Stachyra − Wójtowicz, Alokhin, Śmiałko, Luterek – Zuchowski (75′ Omański), Denkiewicz (70′ K. Wołoch), Rybka (16′ Borys), Łappo (80′ Jabłoński) – A. Wołoch.
Lublinianka: Wójcicki − Rasiński, Giza (46′ Maliszewski), Mulawa, Dzyr – Kowalczyk, Wrzesiński, Stępień (85′ Ptaszyński), Rybak (30′ Sobstyl) – Rejmak (85′ Bednara), Milcz (80′ Pikul).
Żółte kartki: Krystian Wołoch − Michał Kowalczyk x2
Czerwona kartka: Michał Kowalczyk 40′ (za drugą żółtą)
Sędziował: Arkadiusz Wróbel (Biała Podlaska).
fot. Kryształ Werbkowice