Cierpliwość, pasja czy też zaangażowanie to tylko trzy najważniejsze cechy dobrego trenera piłki nożnej. Wielu profesjonalnym piłkarzom podczas trwania ich karier takich cech z pewnością nie brakuje. Czy będą jednak w stanie pozostać w ich posiadaniu także po zawieszeniu butów na kołku? Spróbujmy się nad tym wspólnie zastanowić.
Łukasz Piszczek
Żelazne płuca, dobry przegląd pola i częste zostawianie serce na boisku. Każdy, kto choć raz miał okazję widzieć Łukasza Piszczka w akcji, ten wie doskonale, iż żadnego z trzech wspomnianych atrybutów nigdy mu nie brakowało. Czasem oczywiście zdarzało mu się posłać dośrodkowanie poza linię boczną, czy też utracić piłkę podczas szybkiego ataku, jednak momentalnie powracał później do linii defensywnej i bronił dostępu do własnej bramki.
Z chwilą opublikowania informacji, że zdecydował się zakończyć reprezentacyjną karierę, w głowach wielu kibiców zaczęło rodzić się pytanie, czy uda się jakoś go zastąpić. Po upływie kilku lat możemy chyba powiedzieć otwarcie, że 1:1 nikt nie prezentuje się tak jak popularny Piszczo, aczkolwiek kolejno Bartoszowi Bererszyńskiemu, Tomaszowi Kędziorze, a także Matt'yemu Cashowi ambicji z pewnością odmówić nie można.
Po niezwykle emocjonującym pożegnaniu z kadrą przyszedł także na oficjalne zakończenie przygody w Borussii Dortmund. Sceny z finałowego spotkania Pucharu Niemiec, kiedy to koledzy z drużyny podrzucali do góry płaczącego Łukasza Piszczka już na zawsze pozostaną chyba w pamięci kibiców piłki nożnej nad Wisłą.
Dwie furtki
Jaki “sposób na siebie” po zawieszeniu butów na kołku znalazł 66-krotny reprezentant Polski? Piszczek jako stały ekspert pojawia się w studiu Viaplay przy okazji meczów niemieckiej Bundesligi. Bardzo często widywany jest także na meczach swojego ukochanego klubu LKS Goczałkowice-Zdrój. Często stara się pomagać tam swoim kolegom na boisku, lecz jednocześnie nie ukrywa, że jego oczkiem w głowie jest powstała tam akademia.
“Ciągoty” do trenerskiego fachu zatem niewątpliwie są. Ostatnimi czasy ogólnopolskie media obiegła zresztą informacja, że Piszczu być może zostanie asystentem Adama Nawałki, gdyby ten otrzymał nominację na trenera kadry narodowej. Czy taki skok na głęboką wodę może skończyć się dla niego źle? Nie można tego wykluczyć. W historii zdarzały się bowiem takie przypadki, w których pójście na skróty kończyło się niestety katastrofą.
Robert Lewandowski
Czy wybitny piłkarz zawsze zostawał później znakomitym trenerem? Absolutnie nie. To, że ktoś potrafił dryblować pomiędzy obrońcami tak, jakby ich nie było, czy też udawało mu się zamieniać niemal każdy strzał na bramkę, nie ma niestety zwykle przełożenia na późniejsze dokonania w zawodzie trenerskim. Przykłady?
Bułgarski bóg
Pierwszy z brzegu i jednocześnie bez wątpienia bardzo bliski tym naszym nieco starszym czytelnikom będzie Christo Stoiczkow. Zawodnik, który uznawany jest za najlepszego piłkarza w historii Bułgarii, wycisnął ze swojej zawodowej kariery absolutne maksimum. Kilkukrotne mistrzostwo Hiszpanii w barwach FC Barcelony oraz czwarte miejsce na Mistrzostwach Świata w 1994r. to tylko mały fragment listy jego wielkich sukcesów.
Podobna lista w trakcie jego przygody szkoleniowej prawdopodobnie nie zapełniłaby się choćby jedną pozycją. Stoiczkow jako trener zapamiętany zostanie chyba bowiem tylko z licznych afer, jakie miały miejsce w latach, gdy zasiadał on za sterami reprezentacji Bułgarii. Aktualnie najwięcej czasu zabiera mu komentowanie spotkań oraz występowanie w licznych programach telewizyjnych jako ekspert. To wychodzi mu chyba zdecydowanie lepiej niż trenowanie.
Człowiek z wielkim ego
Jedna z najczęściej pojawiających się zależności w futbolu brzmi, iż dobry piłkarz musi być bardzo pewny siebie. Pierwsze skojarzenie? Oczywiście Zlatan Ibrahimovic. Wśród zawodników czynnie uprawiających piłkę nożną ciężko znaleźć na szybko kogoś, kto ma równie wysokie poczucie własnej wartości.
Na polskim podwórku jest jednakże również taka persona, która w trakcie swojej kariery zawodniczej, jak i w każdej z późniejszych ról uważała się za jedną z najlepszych, a już na pewno nieomylną. Zbigniew Boniek, bo o niego oczywiście chodzi, był rzecz jasna wielką gwiazdą światowego formatu. Już jako trener reprezentacji narodowej czy też prezes PZPN miewał jednak takie sytuacje, w których przyznanie się do błędu byłoby najlepszych wyjściem. On jednakże z tej opcji nigdy nie skorzystał. Zawsze wina leżała po czyjejś stronie. Z tego też powodu odbiór jego osoby jest ostatnimi czasy coraz gorszy.
Lewy wzorem dla innych?
Roberta Lewandowskiego dzięki jego zachowaniu boiskowemu, a także poczynaniom na innych obszarach życia codziennego można byłoby śmiało nazwać zupełnym przeciwieństwem dwóch wcześniejszych byłych piłkarzy. Z uwagi na to, iż sam Robert w wywiadach zaznacza, że do zakończenia jego kariery jeszcze bardzo daleka droga, to ciężko tak naprawdę domniemywać, jaką drogą zdecyduje się pójść, gdy zdrowie nie pozwoli mu już biegać za piłką z takim zaangażowaniem jak teraz.
Jego podejście do futbolu, a także wiedza oraz doświadczenie są ogromne. To jasne, że na polskim podwórku nigdy nie było i raczej długo nie będzie drugiego takiego zawodnika. Czy warto zatem nadszarpywać ten budowany przez wiele lat szacunek dla ogromu nerwów podczas ewentualnej pracy z reprezentacją? Lewy wielokrotnie udowadniał, że żadne zadanie nie jest dla niego niemożliwe. Kto wie, być może za jego kadencji osiągnęlibyśmy największy sukces w historii polskiej piłki nożnej?
Reprezentacja Polski prawdziwą pułapką?
Na czym polega paradoks dotychczasowych szkoleniowców reprezentacji Polski w piłce nożnej? Pośród 61 trenerów, którzy piastowali to stanowisko od początku istnienia Polskiego Związku Piłki Nożnej i osiągnęli z kadrą jakikolwiek sukces, co najwyżej trzech mogło się pochwalić zadowalającą karierą zawodniczą. Chronologicznie byli to kolejno Antoni Piechniczek, Paweł Janas oraz Adam Nawałka.
Ten pierwszy to autor ostatniego większego sukcesu Polaków na imprezie rangi mistrzowskiej. Przypomnijmy bowiem, że to właśnie pod wodzą Antoniego Piechniczka zajęliśmy trzecie miejsce na mundialu w Hiszpanii w 1982r.
Paweł Janas to chyba natomiast trener najbardziej doświadczony piłkarsko spośród wyżej wymienionego grona. Blisko 300. meczów w polskiej ekstraklasie, a także grubo ponad 100. spotkań na francuskich boiskach mówią same za siebie. Co prawda jego poczynania za reprezentacyjnymi sterami były momentami bardzo kontrowersyjne, to mimo wszystko udało mu się awansować na mistrzostwa w 2006 roku. Dopisanie małego plusika przy jego nazwisku nie będzie więc chyba wielką kontrowersją.
Spora część czytających najlepiej wspomina jednak zapewne tego ostatniego, a więc Adama Nawałkę. To krakowianin był przecież jednym z głównych kreatorów pięknej przygody reprezentacji Polski na Euro 2016. Liczne anegdoty z tego okresu można już nazwać niemal legendarnymi. Może się jednakże okazać, że niebawem będzie szansa na powstanie kolejnych. 64-latek jest albowiem jednym z najpoważniejszych kandydatów do objęcia schedy po Paulo Sousie.
Pocałunek śmierci
Choć może jest to teoria nieco naciągana, to analiza tych kilku powyższych przypadków pozwoliła dojść nam do pewnego wniosku. Dalsza kariera trenerska zarówno Antoniego Piechniczka, Pawła Janasa, a także Adama Nawałki po przygodzie z kadrą nie była już tak zbyt udana. Czy oznacza to, że prowadzenie najważniejszej drużyny piłkarskiej w kraju można nazwać przysłowiowym “pocałunkiem śmierci”? Na to pytanie musicie już odpowiedzieć sobie sami.