Piotr Sadczuk: Czekamy na rozwój wydarzeń (Wywiad)

Piotr Sadczuk: Czekamy na rozwój wydarzeń (Wywiad)

Piątkowa decyzja Polskiego Związku Piłki Nożnej dotycząca dalszego odroczenia rozgrywek piłkarskich w Polsce spotęgowała kolejne pytania o losy obecnego sezonu. Jednym z klubów wydatnie zainteresowanych rozwojem sytuacji jest walczący o awans do I ligi Górnik Łęczna. Z prezesem zielono-czarnych Piotrem Sadczukiem porozmawialiśmy o możliwych wariantach rozwiązania panującego impasu, nastrojach panujących w środowisku oraz o płynności finansowej Górnika. Zapraszamy do lektury!

Piotr Kmieć – LUBSPORT.PL: W 22 rozegranych do tej pory kolejkach II ligi Górnik Łęczna zgromadził 42 punkty i znajduje się na pozycji wicelidera premiowanej bezpośrednim awansem do I ligi. Czy w związku z tym chciałby Pan, aby podjęta została decyzja o zakończeniu ligi i uznaniu aktualnej tabeli za ostateczną?

Piotr Sadczuk: Owszem, jesteśmy wiceliderem, natomiast awanse rozdaje się po zakończeniu rozgrywek, więc czekamy na rozwój wydarzeń. Na razie nie myślę o tym, czy awansujemy, czy też nie, tylko cierpliwie czekam na to, co się wydarzy. Niestety nikt w kraju nie ma wpływu na aktualną sytuację. Zmagamy się z poważnymi kłopotami jak na przykład pozamykanymi szkołami, zamkniętymi granicami czy odwołanymi lotami. Na razie musimy zadbać o bezpieczeństwo ludzi, o zdrowie nas wszystkich, a dopiero później rozmawiajmy o ewentualnych awansach.

Uważa Pan, że powrót do gry 26 kwietnia rzeczywiście jest możliwy, czy to tylko gra na czas i odwlekanie tego, co nieuniknione, czyli zakończenia sezonu?

W obecnej sytuacji trudno o jakieś scenariusze. To wszystko to jest tylko gdybanie, a osobiście nie lubię bawić się w jakieś prognozowanie. Lubię, jak wiem na czym stoję, a teraz nie wiem i ciężko nawet powiedzieć co może jeszcze się wydarzyć.

Gdyby jednak wraz z upływem kolejnych tygodni okazało się, że nie uda się dokończyć obecnych zmagań ligowych to, czy według Pańskiej wiedzy, rozważany jest wariant, w którym cały sezon zostanie anulowany i nikt w tym roku z ligi nie spadnie ani też nie wywalczy awansu?

Tych scenariuszy jest kilka i to są bardzo trudne decyzje dotyczące zarówno kształtu ligi, dogrania jej czy zakończenia. Takie zawieszenie rodzi również inne problemy. Na razie musimy uzbroić się w cierpliwość i rozmawiać o pewnych decyzjach. Chciałbym tylko, żebyśmy w odpowiednim momencie wybrali najlepszy wariant dla wszystkich. W sytuacji jednak, w której bankrutują firmy, czy patrząc na to, co dzieje się w szpitalach, to naprawdę schodzi na dalszy plan. Wypada nam tylko czekać na to, żeby koronawirus jak najszybciej minął i stosować się do zaleceń władz państwowych. Jeśli uporamy się z nim, to wtedy możemy rozmawiać o ewentualnych scenariuszach w piłce nożnej.

Jakie nastroje panują teraz w środowisku władz polskich klubów? Przeważa strach czy nadzieja na to, że uda się jeszcze dograć sezon i zamortyzować straty finansowe związane z obecną przerwą?

Wszyscy chcemy grać. Po to są kluby sportowe, po to jest piłka nożna, żeby dawać kibicom radość i odskocznię od życia codziennego. Zawodnicy także chcą trenować i zwyczajnie grać. Zresztą wszyscy chcielibyśmy normalnie pracować, więc mogę sobie i innym tylko życzyć tego, abyśmy jak najszybciej wrócili na boiska.

W związku z zawieszeniem rozgrywek wiele klubów zaczęło martwić się o płynność finansową. Krążą głosy, że niektóre zespoły mogą mieć problem z utrzymaniem się na powierzchni. Jak pod tym względem wygląda sytuacja Górnika?

To też może się zmienić z dnia na dzień, bo nie mamy na to wpływu. Na razie dzięki temu, że mamy tak dobrego i cały czas będącego z nami sponsora, jakim jest Lubelski Węgiel „Bogdanka”, to nie ma o czym rozmawiać. Mamy płynność finansową i brak kłopotów pod tym względem. Z biegiem czasu pewnie będziemy zastanawiali się, jak zadbać o to, aby koszty nam malały, a nie rosły. Na tę chwilę jednak płynność finansowa w Górniku jest niezagrożona.

Czyli nie obawia się Pan, że klub może zostać zmuszony do renegocjacji kontraktów, a zawodnicy do przystania na potencjalne propozycje obniżenia pensji, żeby zapobiec poważniejszym kłopotom finansowym?

To nie jest tak, że ja mogę ot tak renegocjować kontrakty. Są uchwały Polskiego Związku Piłki Nożnej oraz szereg zabezpieczeń. Najpierw to władze nad nami musiałyby podjąć decyzję o tym, że kluby mają taką możliwość. Do tego daleka droga i takiego scenariusza na tę chwilę nawet nie rozpatruję. Musimy uzbroić się w spokój i wiele cierpliwości. Wszystko po to, abyśmy łagodnie przeszli przez zawieszenie rozgrywek.

„Tak jak rolnicy podczas suszy mają dopłaty od rządu, od Unii Europejskiej, tak podobne procedury powinny być zastosowane w stosunku do klubów” – to słowa byłego piłkarza Mariusza Piekarskiego. Podziela Pan opinię, że w obecnej sytuacji kluby powinny móc liczyć na wsparcie ze strony państwa?

Mam nadzieję, że tak będzie. Nie da się ukryć, że zawieszenie nie przynosi nam dochodu takiego, jak przy normalnym trwaniu rozgrywek. Dzień meczowy, sponsorzy są zależni od tego, czy rozgrywki trwają, czy nie. Każdy chyba oczekuje od PZPN-u i rządu pomocy w tych sprawach. Trzeba tylko się zastanowić, jak rozsądnie przez to przejść.

We Włoszech będących epicentrum pandemii kilka klubów na czele z Lazio podjęło decyzję o wznowieniu zajęć grupowych już od przyszłego tygodnia. Czy i w Górniku są już jakieś mniej lub bardziej konkretne plany odnośnie powrotu do wspólnych treningów?

Rozmawiamy z trenerem (Kamilem Kieresiem – przyp. red) o tym na bieżąco i podejmujemy decyzje z dnia na dzień. Na razie przyszły tydzień jest zaplanowany pod treningi indywidualne. Jeżeli tylko sytuacja w kraju pozwoli i zmieni się, to wiem, że zarówno trener, jak i zawodnicy chcą wrócić do zajęć grupowych.

fot. Górnik Łęczna (archiwum)