Czy Xavi zdoła przywrócić Barcelonie dawny blask?

Nowy trener Barcelony jest już w klubie niespełna miesiąc. W tym czasie jego bilans za sterami ukochanego zespołu jest dość kiepski. Z sześciu spotkań udało mu się zwyciężyć w zaledwie dwóch. Na domiar złego Duma Katalonii odpadła także z dalszej rywalizacji w Lidze Mistrzów. Czy można zatem stwierdzić, że zatrudnienie Hiszpana było pomyłką? Spróbujmy się nad tym przez chwilę zastanowić.

Trener Barcelony — stanowisko, na którym przetrwają tylko nieliczni

Okres, w którym ekipą Blaugrany dowodził Ronald Koeman nie będzie z pewnością zbyt dobrze wspominany przez większość kibiców tego niezwykle utytułowanego zespołu. W ostatnim dziesięcioleciu gorszą średnią punktów w przeliczeniu na jedno spotkanie mógł się “pochwalić” tylko Jordi Roura.

O tym jak trudnym zadaniem jest dowodzenie tak wielką drużyną, niech świadczy fakt, że od czasu odejścia z Barcelony nieodżałowanego Pepa Guardioli tylko trzem trenerom udało się prowadzić Barcę w ponad 60 meczach. Byli to kolejno Luis Enrique, Ernesto Valverde oraz właśnie Ronald Koeman. Co zatem poszło nie tak, że ten ostatni ma w tej chwili w stolicy Katalonii zdecydowanie więcej wrogów aniżeli przyjaciół?

Nieszczęścia chodzą parami

Olbrzymie problemy finansowe to z pewnością jedna z głównych przyczyn największego kryzysu Barcelony w XXI wieku. Nieudolne rządy Josepa Marii Bartomeu zaprowadziły klub nad przysłowiową przepaść. Wiele obiecywano sobie więc po jego następcy, a więc osobie Joana Laporty.

46. prezydentowi Barcelony od początku nie było do końca po drodze z Koemanem, lecz postanowił dać mu swoisty kredyt zaufania. Po niespełna siedmiu miesiącach od chwili zaprzysiężenia Bartomeu tenże kredyt uległ jednak wyczerpaniu. Główna przyczyna? Oczywiście słabe wyniki osiągane przez 58-latka. To jednak nie wszystko. Byłemu świetnemu defensorowi zarzucano również brak umiejętności interpersonalnych. Mówiąc więc wprost — zupełnie nie potrafił dogadać się z piłkarzami.

W szeregach drugiej najbardziej utytułowanej ekipy piłkarskiej w Hiszpanii uznano tym samym, że pora raz na zawsze skończyć z tym wielkim pasmem nieszczęść. Co zatem postanowiono? Osoby decyzyjne wpadły na pomysł zatrudnienia żywej legendy klubu, jaką bez wątpienia jest Xavi. Czy ten ruch był całkowicie przemyślany, czy też może wszystko zadziało się pod wpływem emocji? Co do prawidłowej odpowiedzi na to pytanie mamy spore wątpliwości.

Wpatrzeni jak w obrazek

Wiecie, co naszym zdaniem było głównym zamysłem Joana Laporty i spółki podczas zakontraktowywania Xaviego? Chęć ocieplenia wizerunku klubu. Nikt bowiem tak dobrze nie kojarzy się z Barceloną, jak właśnie Xavier Hernández Creus. No być może jeszcze Andres Iniesta oraz Lionel Messi, ale do ich przygody trenerskiej jest chyba jeszcze bardzo daleko.

 

Joan Laporta nie miał więc innego wyjścia. Aby ratować swoją twarz, postawił na człowieka, który w zamyśle ma pomóc odzyskać tę twarz Dumie Katalonii. Zamysł to oczywiście niemal znakomity. Pojawia się jednak jedno “ale”. Czy 41-letni Hiszpan jest już na tyle doświadczony, aby poradzić sobie z dowodzeniem tak olbrzymim projektem jak Blaugrana? Mimo nieskrywanej sympatii, jaką darzony jest przez nas Xavi Barcelona może być dla niego skokiem na zbyt głęboką wodę.

Katarski bohater

Nowy trener Barcelony dysponuje naprawdę skromnym doświadczeniem trenerskim. Właściwie jedynym zespołem, jaki prowadził w swojej krótkiej karierze, było katarskie Al-Sadd. To prawda, że zdobył tam niemal wszystkie możliwe trofea. Jednak jeśli mamy być śmiertelnie poważni, to nie można w żaden sposób porównywać tych sukcesów z celami, jakie stają przed nim podczas przygody jako nowy trener Barcelony.

Ryzyko, które podjął, można z jednej strony podziwiać, lecz z drugiej warto zastanowić się, czy naprawdę wie, co robi. Z prawdziwego bohatera, za jakiego uważany był w Katarze, a także jak traktowany jest w Katalonii, może w mgnieniu oka stać się znienawidzony. Wystarczy przecież tylko aby okres posuchy w Barcie trwał nadal przez kilkanaście kolejnych miesięcy.

Półrocze prawdy

Trener Barcelony ma przed sobą nieco ponad pół roku, by zaprowadzić porządki w zespole i należycie przygotować drużynę do rywalizacji w kolejnym sezonie. Nie oszukujmy się bowiem, że Barca ma jeszcze jakiekolwiek szanse, aby namieszać w ligowej czołówce. W momencie tworzenia tego artykułu ich strata do liderującego Realu wynosiła aż 18 punktów! Tylko cud mógłby więc sprawić, aby udało im się zagrozić swoim odwiecznym rywalom ze stolicy kraju.

Jedyną opcją na “uratowanie” sezonu wydają się na tę chwilę rozgrywki Ligi Europy. Jest tylko jeden i to nie stosunkowo niemały problem. Rywalem Memphisa Depaya i spółki już w 1/8 finału zostali piłkarze Napoli. Gorszego losowania fani katalońskiej ekipy nie mogli sobie chyba wymarzyć.

Azzurri pod wodzą Luciano Spallettiego prezentują się bowiem w tej chwili nadwyczaj dobrze. Różnice w czubie tabeli włoskiej ekstraklasy są na tyle małe, że rundę jesienną Błękitni mogą nawet skończyć jako lider.

Reasumując pierwsze poważne rysy, jakie może mieć na swoim trenerskim CV Xavi Barcelona z dużą dozą prawdopodobieństwa zapewni mu już w marcu, kiedy to odbędzie się dwumecz z ekipą spod Wezuwiusza. Czy do tego czasu Duma Katalonii zacznie prezentować się nieco lepiej niż dotychczas? Czas pokaże. Nasze subiektywne zdanie jest jednak takie, że czasem warto zrobić dwa kroki w tył, aby wykonać jeden do przodu. W przypadku Xaviego ten milowy krok został chyba wykonany zbyt wcześnie.