UEFA opublikowała swój coroczny raport piłkarski. Wynika z niego jasno, że część klubów nadal zarządzana jest bardzo lekkomyślnie. Czy czeka je podobny los jak FC Barcelonę?
Pandemia źródłem problemu
O tym, że przychody europejskich klubów na przestrzeni kilkudziesięciu minionych miesięcy uległy znacznemu obniżeniu, nie trzeba raczej nikogo przekonywać. Częste zamykanie stadionów, czasowe zawieszanie rozgrywek, a także zmniejszone wpływy z praw telewizyjnych zrobiły swoje. Rozum podpowiada, iż w takiej sytuacji najlepszym wyjściem byłoby przysłowiowe zaciśnięcie pasa. Myślicie, że włodarze czołowych klubów europejskich właśnie tak postąpili? Nic z tych rzeczy. Raport UEFA mówi jasno – mimo spadku przychodów pensje zawodników w roku 2021 wzrosły.
Andrea Traverso będący dyrektorem UEFA ds. stabilizacji finansowej apeluje o natychmiastową zmianę strategii zarządzania. Liczne badania pokazują, że w przypadku gdyby podobna pandemia miała miejsce jakieś dziesięć lat wcześniej, to olbrzymia część z topowych drużyn tego kryzysu najzwyczajniej w świecie by nie przetrwała. Swój ciągły byt zawdzięczają olbrzymim funduszom, jakie w światowy futbol na przestrzeni kilku ostatnich lat wpomowali prywatni inwestorzy.
Niezdrowe proporcje
Ze wspomnianego raportu możemy dowiedzieć się również, że płace pochłaniają w klubach średnio około 91% dochodów:
- wypłaty dla zawodników – 56%
- koszty transferów – 18%
- obsługa bieżąca klubu (pensje dla pracowników) – 17%
Takie proporcje w dłuższej perspektywie nie wróżą niczego dobrego. Prezes UEFY Aleksander Ceferin w jednym z licznych wywiadów przyznał, że przez ostatnie miesiące piłka nożna była dla wielu tak bardzo potrzebną rozrywką, która pozwalała nieco odpocząć psychicznie od niezwykle trudnej otaczającej nas rzeczywistości. Oby za jakiś czas wszystko mogło wrócić już do normy. Nie ukrywajmy bowiem, że prawdziwą esencją futbolu jest głośny doping i pełne stadiony. A tego niestety jak na razie nadal brak.