Czas zaprezentować odpowiedzi piłkarzy z cyklu “Zostań w domu i zapytaj zawodnika”. Pierwszy z pytaniami naszych czytelników zmierzył się były zawodnik m.in. Korony Kielce, Górnika Łęczna i Motoru Lublin, a obecnie piłkarz Lublinianki, Grzegorz Bonin. Zapraszamy do lektury!
Czy w sezonie 2016/2017 Górnik Łęczna musiał spaść z ekstraklasy? W pamięci szczególnie pozostaje mecz ostatniej kolejki tego sezonu pomiędzy Zagłębiem Lubin a Arką Gdynia. Nie uważa Pan, że zostaliście “przekręceni” przez ligę i sędziów.
To nie było “przekręcenie”. Teraz mamy inne czasy, głównie ze względu na pojawienie się systemu VAR. Gdyby tamten mecz skończył się inaczej, bylibyśmy zależni tylko od siebie. Nie ma co mówić, że wina była po stronie sędziego. Myślę, że ówczesny spadek był pokłosiem niegrania u siebie. Różne kwestie zdecydowały o tym, że graliśmy w Lublinie, ale jak pokazał czas, to nie była dobra decyzja.
Czy przed dołączeniem do Lublinianki, miał pan propozycje z wyższych lig?
Zamieszkałem na stałe w Lublinie i nie szukałem klubu gdzieś daleko w Polsce. Gdy podpisałem kontrakt z Motorem Lublin, na stole leżała oferta z Chojniczanki Chojnice, ale nie chciałem żyć z dala od rodziny. Stwierdziłem, że to już nie ten czas. Po Motorze szukałem klubów w regionie, ale, prawdę mówiąc, nie było żadnych konkretnych tematów. Pojawiła się fajna oferta poćwiczyć z chłopakami w Lubliniance. Dostałem też propozycję trenowania młodych zawodników, także to mogło się nieźle zapowiadać, bo jestem już bliżej końca grania. Przez wirusa wszystko stanęło w miejscu i nie wiadomo co będzie dalej.
Na jaki okres podpisał Pan umowę z Lublinianką?
To liga amatorska i po raz pierwszy podpisałem kartę amatora. Z Tomaszem Brzyskim podpisaliśmy ją do końca czerwca i do tego momentu jesteśmy zawodnikami Lublinianki.
Czy zajmie się Pan szkoleniem w Lubliniance?
Tak, zdążyłem już przeprowadzić trzy lub cztery treningi z chłopcami z rocznika 2011 i to na razie tyle. Zobaczymy, kiedy piłka wróci i jak będzie wyglądać. Chodzi nie tylko o granie w tych młodszych ligach, ale i szkolenie, bo póki co nie ma chyba nikogo, kto w 100% wiedziałby, jak to się potoczy.
Co zmieniłby Pan w szkoleniu młodych piłkarzy i podejściu trenerów drużyn młodzieżowych?
Trudno mi się wypowiadać na ten temat, bo do tej pory nie wgłębiałem się w pracę trenerów w grupach młodzieżowych lub akademiach. Jedyne co jest zauważalne, to gdy Ci młodzi chłopcy przechodzą do seniorów albo kończą wiek juniora i widać przepaść w pewnych aspektach charakterystycznych dla młodzieżowców. Często można zauważyć u nich za dużo prowadzenia piłki i gry na zbyt wiele kontaktów. Oni się w tym lubują, ale odnoszę wrażenie, że nie widzą zbyt dużo i stąd bierze się ta liczba kontaktów z piłką. Po pierwszym podaniu wchodzą w drybling, gdy nie zawsze jest to potrzebne i tu na pewno jest problem. Jednak, jak wspomniałem wcześniej, zauważyłem to na podstawie chłopaków, którzy dołączali do drużyn, w których grałem. Nawet w Lubliniance, gdzie trenowałem dwa miesiące, bardzo mocno rzucało się to w oczy po grze młodych piłkarzy, którzy przychodzili na sparingi. Piłka nożna jest prostą grą. Kiedy trzeba to się drybluje, ale nie można tego robić cały czas.
Kto Pana zdaniem jest obecnie najlepszym piłkarzem w Motorze Lublin?
Może nie powiedziałbym, że najlepszym, bo trudno to zweryfikować, ale póki jeszcze grałem w Motorze, to bardzo dobrą rundę miał Tomasz Swędrowski. Był wiodącą postacią zespołu i gdyby nie jego wiek, to mógłby spokojnie zawojować Ekstraklasę. Myślę, że jeśli Motor będzie piął się w górę, to ten zawodnik ma szansę być jego ważnym ogniwem na lata, chociaż w piłce różnie może być. Jeśli chodzi o młodych i perspektywicznych graczy, to na moje oko jest takich dwóch, a mianowicie Maksymilian Cichocki i Konrad Gruszkowski. Zawsze uważałem, że liczy się przede wszystkim charakter do piłki, a oni na pewno się tym wyróżniają i to w młodym wieku. Wszystko zależy od tego, czy będą w stanie to wykorzystać. Jak na razie jest to III liga i przed nimi jeszcze daleka droga. Widzę w nich jednak to, co widziałem u Patryka Szysza, który przychodził do nas na treningi w Górniku Łęczna. Można było zauważyć, że ma zadatki na dobrego zawodnika i to wykorzystał, a teraz gra w Ekstraklasie.
Czy to prawda, że przed rundą wiosenną był Pan blisko gry w Hetmanie Zamość?
Nie, nie byłem blisko gry w zespole z Zamościa. Co prawda mój menadżer kontaktował się z różnymi klubami, ale tematy się urywały. Sam szukałem czegoś w pobliżu, a jednak Zamość znajduje się około 100 kilometrów od Lublina. Także do żadnych rozmów z Hetmanem nie doszło.
Z którym trenerem współpracowało się Panu najlepiej w trakcie kariery i dlaczego?
Trudno wybrać jednego trenera. Na pewno było wielu szkoleniowców, z których każdy miał pozytywny wpływ na rozwój mojej kariery. Na początku był to trener Ryszard Wieczorek, który nie bał się na mnie postawić, gdy moje nazwisko nie było jeszcze znane, a w Koronie Kielce było bardzo wielu dobrych i bardziej znanych zawodników. Mimo to on konsekwentnie na mnie stawiał. Później był trener Adam Nawałka. Każdy miał swoją myśl szkoleniową. Bardzo dobrze wspominam też współpracę z trenerem Franciszkiem Smudą. Złapaliśmy fajny kontakt i szkoda, że to zakończyło się spadkiem. Jednak z pewnością było niezapomnianym przeżyciem.
Jak pod kątem analitycznym wspomina Pan współpracę z trenerem Robertem Góralczykiem?
Myślę, że trener Robert Góralczyk jako fachowiec i człowiek miał dużą wiedzę. Gdy przyszedł do Motoru, poukładał wszystkie sprawy w bardzo dobry sposób. Nie chodzi tylko o treningi pierwszej drużyny, ale również o kwestie organizacyjne. Tak naprawdę Motor Lublin to marka, ale w pewnych sprawach organizacyjnych, których kibic nie zauważa, było widać, że to czwarty poziom rozgrywkowy. Pod tym względem ten szkoleniowiec wiele poprawił i dużo ludziom pokazał. Jednak widocznie to było za mało. Trzeba go jednak ocenić jak najbardziej na plus. Można było zauważyć, że współpracował z trenerem Nawałką, który musiał mieć wszystko zaplanowane od A do Z. Gdy trener Góralczyk przedstawił nam jesienią cały plan, to również miał wszystko przygotowane, każdy mecz, każdy sparing, każdą jednostkę treningową. Jeśli chodzi o te sprawy, to wielki szacunek dla niego.
Czy uważa Pan, że Górnik Łęczna awansuje w tym sezonie do I ligi?
Jak najbardziej życzę im awansu. Myślę, że taki klub powinien być o wiele wyżej. Spędziłem w Górniku wiele lat i mam tam jeszcze kilku znajomych. Trzymam kciuki, ale zobaczymy, jak to wszystko się potoczy. Na chwilę obecną mają miejsce premiowane awansem i liczę na to, że im się uda.
Który mecz, z bogatej kariery piłkarskiej, najbardziej zapadł Panu w pamięć?
Dużo było takich momentów i nie jest łatwo wybrać jeden mecz. Pierwsze skojarzenie to spotkanie z Ruchem Chorzów, gdy graliśmy w dziesięciu i przegrywaliśmy (mowa o meczu 9. kolejki NICE 1. Ligi sezonu 2017/2018 wygranym przez Górnika Łęczna 2:1 – przyp. red.). Jednak w 90. minucie zdobyłem zwycięską bramkę po strzale w samo okienko. Wtedy nie szło nam najlepiej i to był w pewien sposób moment przełomowy. Jak się później okazało, nic nam to nie dało i sporo było takich chwil. Po zwycięskim spotkaniu człowiek cieszył się przez kilka dni, a później przechodził do porządku dziennego. Myślę, że tylko jednego takiego meczu na pewno nie było.
Czy sądzi Pan, że była szansa na wyciągnięcie czegoś więcej z kariery?
Miałem kiedyś możliwości spróbowania swoich sił, jednak brakowało konkretów. Na pewno zawsze można więcej wycisnąć, jednak jestem zadowolony, z tego, co dokonałem, bo pewnie wiele osób chciałoby być na moim miejscu. Teraz można sobie gdybać, co i kiedy zrobiłem dobrze albo źle, ale tak naprawdę nikt by nie wiedział, co by było, gdybym zrobił inaczej. Trzeba zaakceptować, jak to wszystko się potoczyło, ponieważ tak musiało być.
Jakie ma Pan plany po zakończeniu kariery? Czy te plany są związane z piłką?
Na razie szukam swojego celu. Dołączenie do Lublinianki miało dać szansę pogrania do czerwca i zastanowienia się co dalej. Skończyłem w grudniu kurs trenerski UEFA A i miałem możliwość trenowania młodych chłopaków. Chciałbym kiedyś ruszyć w trenerce, ale raczej z seniorami. W młodości nie grałem w juniorach ani żadnych szkółkach, także myślę, że lepiej odnalazłbym się w drużynach seniorskich. Na pewno fajnym doświadczeniem byłoby dla mnie potrenować i zobaczyć jak to jest. Chciałbym zostać przy piłce, bo człowiek całe życie to robił, ale jak się nie uda, trzeba będzie szukać czegoś innego. Miałem plany, ale teraz wszystko stanęło w miejscu i trzeba poczekać, co dalej.
fot. Górnik Łęczna (archiwum)