Biało-Czerwoni w ostatnim okresie mają sporo problemów, co przekłada się oczywiście na wyniki tej drużyny. Nie udało im się zakwalifikować bezpośrednio na Euro 2024 i o bilet na tę imprezę będą musieli walczyć w marcowych barażach, grając z Estonią, a potem ewentualnie z Walią lub Finlandią. Asystent Michała Probierza, Sebastian Mila odpowiada na krytykę reprezentacji Polski.
Formacją, której często się obrywa, jest obrona. Po objęciu sterów w reprezentacji Michał Probierz postanowił zrezygnować chociażby z doświadczonego Kamila Glika, na początku odszedł również od pomysłu powoływania Jana Bednarka. Były trener Cracovii szukał mniej oczywistych rozwiązań, dając szansę na przykład Patrykowi Pedzie, a potem umieszczając na liście powołanych Pawła Bochniewicza z SC Heerenveen.
W ten sposób Sebastian Mila odpowiada na krytykę reprezentacji Polski
Diagnozy problemów Biało-Czerwonych postanowił dokonać asystent selekcjonera. “Nie wiem, dlaczego nasza obrona jest krytykowana. Uważam, że z Czechami polscy defensorzy zagrali na naprawdę przyzwoitym poziomie. Pamiętajmy, że w poprzednim meczu Czesi mocno nas >>zbili<<. Wiem, że teraz obowiązuje narracja, głosząca, że obrońcy są winni naszych wyników, ale ja tak nie uważam” – powiedział Sebastian Mila na antenie Polskiego Radia.
Asystent Michała Probierza nie tylko nie zgadza się z tymi krytycznymi głosami. Były reprezentant Polski widzi także progres w grze tej formacji. “W obronie musimy funkcjonować jako drużyna. Podobnie w ataku – nasi obrońcy sporo dają w kwestii otwarcia gry, próbują różnych rozwiązań i biorą czynny udział w konstruowaniu akcji. W tym elemencie dostrzegam duży postęp” – dodał Sebastian Mila.
Biało-Czerwoni mają teraz sporo czasu, aby przygotować się do kluczowego wyzwania w najbliższym roku. Następne zgrupowanie kadry odbędzie się na wiosnę już przed decydującym spotkaniem z Estonią. Choć Sebastian Mila odpowiada na krytykę reprezentacji Polski, to ważniejsze będzie to, jak sami piłkarze odpowiedzą na nią na boisku.
Zobacz także: Jakub Kwiatkowski odchodzi z PZPN-u. Szokujące kulisy