Biorąc pod uwagę wywalczenie awansu do I ligi siatkówki mężczyzn, śmiało można stwierdzić, że gracze LUK Politechnika Lublin w sezonie 2018/2019 stanowili kolektyw, co zresztą potwierdza w rozmowie z nami Maciej Kołodziejczyk. Z trenerem lublinian porozmawialiśmy także o tym, co było najtrudniejsze w minionej kampanii oraz o tym, dlaczego 26-latek nie zdecydował się na przyjęcie oferty z innych klubów. Nie zabrakło także pytania o przyszłość zespołu. Zapraszamy do lektury!
Anna Sobka – LUBSPORT.PL: Jak jednym zdaniem podsumowałbyś zakończony sezon?
Maciej Kołodziejczyk: Ogromna duma i satysfakcja z wyniku sportowego.
Co zaważyło na tym, że to właśnie w kampanii 2018/2019 zespół LUK Politechnika Lublin wywalczył awans do I ligi siatkówki mężczyzn?
Myślę, że skład personalny drużyny, ponieważ był on niezwykle wyrównany. Na przestrzeni całego sezonu miałem możliwość rotacji składem i dokonywania zmian nawet w tych najważniejszych meczach. Jako zespół udźwignęliśmy trudy całej kampanii i nie mieliśmy słabszego momentu czy przestoju w grze. Czuliśmy, że jesteśmy mocni i to nas napędzało.
W takim razie, w jakich kategoriach należy rozpatrywać Wasze porażki z ZAKSĄ Strzelce Opolskie zarówno w turnieju półfinałowym, jak i finałowym?
Po spotkaniu z Avią Świdnik mówiłem, że następnego dnia wychodzimy na parkiet po to, aby wygrać mecz, a nie po to, żeby ugrać seta. Oczywiście, potrzebowaliśmy jednej partii, aby awansować dalej i jestem w stanie zrozumieć to, że w pewnym momencie z chłopaków zeszło ciśnienie. Determinacja być może była odrobinę mniejsza, ale inną sprawą jest to, że ZAKSA tego dnia była naprawdę bardzo dobrze dysponowana. Nie możemy tego rozpatrywać w kategoriach druzgocącej porażki, tylko po prostu jako przegranej konfrontacji w sportowej rywalizacji. Natomiast jeśli chodzi o mecz finałowy z tym zespołem, to on po prostu musiał się odbyć. Mimo tego, że każdy sportowiec ma w sobie chęć rywalizacji, to ta potyczka z obu stron nie stała na najwyższym poziomie. Zarówno my, jak i rywale mogliśmy sobie pozwolić na więcej luzu, bo obie ekipy dzień wcześniej dokonały ogromnej rzeczy.
Co było najtrudniejsze w minionym już sezonie?
Uważam, że poukładanie zespołu w taki sposób, aby tworzył monolit. Każdy zawodnik, który był w drużynie, chciał grać jak najwięcej. Usposobienie tych siatkarzy i ich zdrowa rywalizacja przekładała się na jakość treningów. To jest moje małe zwycięstwo, bo składankę charakternych, ale jakże przeróżnych chłopaków udało mi się przekuć w mega drużynę, która na pierwszym miejscu stawiała sobie właśnie jej dobro.
Czy w takim razie z każdego z nich wyciągnąłeś maksimum?
Część zawodników pojawiała się częściej na parkiecie, a co za tym idzie, mieli oni więcej szans, żeby się zaprezentować. Nie jest tajemnicą, że pewność siebie u siatkarza buduje właśnie czas spędzony na nim. Trudno jednoznacznie stwierdzić, czy z każdego z nich wyciągnąłem maksimum, ale jako zespół wznieśliśmy się na wyżyny naszych umiejętności. Kulminacją naszej formy były turnieje półfinałowe i finałowe, o czym świadczą wyniki.
Chyba nikt nie był zaskoczony decyzją, że to właśnie Ty poprowadzisz LUK Politechnikę Lublin w rozgrywkach I ligi. Czy pojawiły się także inne oferty pracy?
Tak. Były propozycje zarówno z zespołów II-ligowych, jak i I-ligowych, ale nie było możliwości, żebym zmienił barwy klubowe. Na co dzień jestem pracownikiem Politechniki Lubelskiej, więc to naturalne, że prowadzę drużynę pod jej szyldem. Poza tym po sukcesie, jakim jest awans do I ligi i deklaracji zawodników, że chcą tutaj zostać, świństwem byłoby ich opuścić. Oni zaufali mi, a ja im i dzięki temu stworzyliśmy fajną drużynę. To może przełożyć się także na wynik w kolejnym sezonie.
Jakie zmiany personalne Was czekają?
Na pewno będziemy chcieli wzmocnić zespół, ale nie jestem w stanie powiedzieć, jak bardzo będzie on zmieniony. Trzon drużyny na pewno pozostanie taki sam, ponieważ gruntowna przebudowa nie jest nam potrzebna. To będą raczej kosmetyczne zmiany opierające się na wzmocnieniach na poszczególnych pozycjach.
A jeśli chodzi o sztab szkoleniowy?
Tutaj też nie dojdzie do wielkich zmian. Będziemy tylko potrzebowali więcej rąk na pokładzie, bo standardy w I lidze są nieco inne niż w II.
Jakie wnioski nasuwają się po sezonie zakończonym w najlepszy możliwy sposób?
Zostałem tylko utwierdzony w tym, że mozolna i mądra praca zawsze przyniesie sukces. Część osób twierdzi, że szczęście sprzyja lepszym, ale ja się z tym nie zgadzam. Na nie także trzeba sobie zapracować.
fot. Jakub Pecio (archiwum)