W minioną sobotę zakończył się najtrudniejszy rajd na świecie – Dakar. Jednym z uczestników zmagań był młody zawodnik KM Cross Lublin – Jakub Piątek. 24-latek w Ameryce Południowej poradził sobie bardzo dobrze, bowiem nie tylko udało mu się dojechać do mety, ale też zająć zaszczytne miejsce w gronie dwudziestu najlepszych motocyklistów. 38. edycję rajdu Dakar podsumowujemy z prezesem KM Cross Lublin – Piotrem Więckowskim.
Sylwia Słomkowska – LUBSPORT.PL: Jak ocenia Pan postawę Jakuba Piątka w tegorocznej edycji Dakaru?
Piotr Więckowski: Kuba Piątek przez ostatnie dwa sezonu zbierał doświadczenie jeżeli chodzi o rajdy pustynne. Jak wiemy – opłaciło się i przyniosło to w tym roku korzyści w postaci dobrej jazdy. Zaowocowało to również bardzo dobrym miejscem, jakie udało mu się osiągnąć, zważywszy na fakt, iż startował w ścisłej światowej czołówce. Jak wiadomo Dakar jest najtrudniejszym rajdem, jaki można sobie zaplanować do przejechania. Kuba dojechał do mety i przy tym zajął wysokie miejsce, więc jest to jego wielki sukces.
Zatem domyślam się, iż jest Pan zadowolony z tego jak Kuba reprezentował klub KM Cross Lublin…
Tak to prawda. Trudno byłoby być niezadowolonym. Kuba od najmłodszych lat zajmował się sportem motorowym. Obserwowałem jego całą dotychczasową karierę. Byłem przy nim jak odbierał swój pierwszy puchar, który zdobył w trakcie zawodów motocrossowych w Lipnie. Było to już kilkanaście lat temu, bowiem niespełna dwadzieścia. Zatem mogę powiedzieć, że znam go dobrze i jestem naprawdę zadowolony z tegorocznego występu. Uważam, że jego postawa wprawia w zachwyt i daje satysfakcję.
Jak sam Pan wspomniał – był to drugi już występ 24-latka w rajdzie Dakar i tym razem lublinianin wypadł zdecydowanie lepiej niż rok temu. Zatem czy uważa Pan, że Kuba na tym nie poprzestanie i nadal będzie chciał brać udział w kolejnych edycjach i poprawiać swoje osiągnięcia?
Dakar jest jak narkotyk. Jeżeli tylko są możliwości finansowe i wsparcie sponsorów, to wówczas Dakar staje się pewnego rodzaju stylem bycia. Każdy zawodnik – w tym wypadku nie ma większego znaczenia czy samochodowy czy motocyklowy – marzy o tym, aby wziąć udział w tym rajdzie. Natomiast niestety często to kończy się tylko na marzeniach. Aczkolwiek w przypadku Kuby te marzenia się spełniają i w tej chwili przeżywa niezapomnianą i piękną przygodę.
Czego w takim razie możemy oczekiwać po jego następnych występach?
Kuba to młody zawodnik, przed którym jeszcze wiele ścigania. Oczywiście pod warunkiem, że czynniki na to pozwolą. Uważam, że doświadczenie, które już do tej pory zdobył, będzie procentowało w kolejnych jego występach. Życzmy Kubie, aby w następnej, jak i być może jeszcze kolejnych edycjach, brał udział i żeby zajął miejsce na podium.
Dakar to dwutygodniowe zmagania, z zaledwie jednym dniem przerwy – dokładnie w połowie zmagań. Którą część rajdu ocenia Pan jako trudniejszą?
Subiektywnie oceniając pod kątem Kuby to wiadomo, że miał on największe problemy ze sforsowaniem rzek w trakcie tej pierwszej części. Przypuszczam, że cały świat obejrzał filmik, jak kibice walczą, żeby motocyklu Kuby nie porwała rzeka i żeby nie spadł on do wodospadu. Także dużo problemów technicznych i tych rzekłbym przeprawowych miało miejsce w pierwszej części. Aczkolwiek te upały, które były obecne w drugiej, jak i wysokości, to również wymagało hartu ducha, wytrzymałości, determinacji, żeby z tym wszystkim sobie poradzić.
Jakie plany na najbliższy okres ma Kuba ?
Podejrzewam, że przez miesiąc nie będzie chciał spojrzeć na motocykl (śmiech). Wiem, że jak się wraca z takich wyczerpujących zawodów, to największym marzeniem jest wyleżeć się w ciepłym łóżku i nabrać sił. Aczkolwiek mam nadzieję, że Kuba wróci w najbliższym czasie do treningów i będzie przygotowywał się do kolejnego występu.
Pan również brał udział w Dakarze. Czy może Pan powiedzieć jakie to uczycie wystąpić w tym jakże wymagającym rajdzie?
Jak wiemy – rajd jest bardzo długi. Tak jak widzieliśmy na przykładzie Kuby – cały czas coś się dzieje. Potrzebna jest determinacja, aby pomimo bólu i cierpienia w ogóle chcieć dokończyć rajd. Pomimo przeciwności spowodowanych np. awarią sprzętu należy nieustannie starać się zbliżać do mety, jechać do przodu. Zatem udział w Dakarze jest o tyle dobrym doświadczeniem, że w naturalny sposób można sprawdzić kto jest jakim zawodnikiem.
Nawiązując do przywołanej sytuacji z utopieniem motocykla – może Pan pochwalić się równie ciekawą przygodą z Pana startu?
Wtedy, kiedy startowałem, akurat nie było aż tak mokro, ale również kilka rzek przejechałem. Co prawda miałem kilka upadków rzekłbym bolesnych. Za moich czasów zawodnicy musieli sami sobie serwisować sprzęt do jazdy, bowiem nie mieliśmy do dyspozycji mechaników. W związku z tym były dylematy czy zjeść kolację czy przygotować motocykl do następnego odcinka. Pamiętam, że były problemy z częściami, które nie dojechały na czas, przez co nie spałem całą noc, aby nareperować zdemolowany motocykl. Była również sytuacja, w której zabrakło paliwa, ponieważ wpadłem w krzaki i paliwo zeszło ze zbiorników. Wtedy mając szczęście dosłownie na oparach dojechałem do punktu tankowania. Uczestnicząc w Dakarze kilkakrotnie myślałem, że to będzie koniec, ale za każdym razem udawało się jakoś pozbierać do kupy i cały czas kontynuować jazdę do przodu, aż do mety.