Trwają właśnie kolejne starcia ćwierćfinałowe MŚ siatkarzy 2022. Wyniki zmieniają się bardzo dynamicznie, lecz na ten moment jednego z półfinalistów już mieliśmy sposobność poznać. Kto będzie kolejnym? To okaże się już niebawem
Ćwierćfinały MŚ w siatkówce 2022 wyniki
Ta część niniejszego tekstu będzie aktualizowana na bieżąco. W chwili jego tworzenia MŚ w siatkówce 2022 wyniki były znane wyłącznie co do pierwszego ze starć 1/4 finału:
Włochy – Francja 3:2 (24:26, 25:21, 23:25, 25:22, 15:12)
Gdy naprzeciw siebie stają reprezentacje aktualnych mistrzów Europy oraz triumfatorów turnieju siatkarskiego na igrzyskach olimpijskich, to prawdziwe sportowe emocje są w zasadzie pewne. Nie inaczej było więc również i tym razem.
Pierwszy set należał do Trójkolorowych. Wygranie go na przewagi było już jednak wyraźnym znakiem, że o awans do najlepszej czwórki turnieju będzie piekielnie trudno. Po zmianie stron cały wachlarz swoich ponadprzeciętnych umiejętności zaczęli pokazywać zawodnicy z Półwyspu Apenińskiego. Wydawało się, że napędzeni tym triumfem przechylą szalę zwycięstwa na swoją korzyść także w dwóch kolejnych partiach. Nic bardziej mylnego. Odsłonę numer trzy w stosunku 25:23 zwyciężyli bowiem Francuzi. Jako że set czwarty padł łupem podopiecznych Ferdinando De Giorgiego, to jasne było, że kwestię awansu będzie musiał rozstrzygnąć tie-break.
W nim inicjatywę właściwie od początku przejęli Włosi, nie oddając jej aż do ostatniego gwizdka sędziego. Stało się więc jasne, że zwycięzca pary Słowenia-Ukraina zmierzy się właśnie z nimi.
Słowenia – Ukraina 3:1 (18:25, 26:24, 25:19, 25:23)
Drugi ze środowych ćwierćfinałów był wyczekiwany przez kibiców z równym zaciekawieniem co ten pierwszy. Dodatkowo wyzwalał on wśród fanów znacznie więcej emocji, gdyż przecież jedną ze stron pojedynku miała być ekipa współgospodarzy całego turnieju.
Ekipa Słowenii była przygotowana na bardzo wymagający pojedynek, jednak mało kto spodziewał się chyba tego, że Ukraińcy udowodnią swój potencjał już w pierwszej partii meczu. Wysoka wygrana 25:18 zwiastowała spore kłopoty podopiecznych Gheorghe Crețu.
Kluczowym momentem całego spotkania był chyba jednak rezultat seta drugiego. Triumf na przewagi dał solidnego koła Słoweńcom, którzy niesieni dodatkowo dopingiem swoich kibiców zdołali ostatecznie uzyskać awans do półfinału MŚ.
Argentyna – Brazylia 1:3 (16:25, 25:23, 22:25, 21:25)
Trzecim półfinalistą siatkarskich mistrzostw świata została reprezentacja Brazylii. Dominacja Canarinhos nie była jednak oczywista przez cały czas trwania pojedynku z popularnymi Albicelestes. Pierwsza partia toczyła się co prawda pod całkowite dyktando Brazylijczyków, aczkolwiek odsłona numer dwa dzięki stoickiemu spokojowi w końcówce padła łupem Argentyny.
Równie wyrównana rywalizacja miała miejsce także w secie trzecim. Głównymi aktorami tej partii byli Wallece oraz Leal. To właśnie dzięki ich grze Brazylia mogła powoli rozmyślać o tym, kto będzie ich rywalem w walce o wielki finał turnieju.
Kilkupunktowa przewaga, jaką udało się zbudować podopiecznym Renana Dal Zotto w początkowych fragmentach czwartego seta przetrwała aż do samego jego końca. Faktem stał się więc awans tej niezwykle utytułowanej ekipy do najlepszej czwórki polsko-słoweńskich zmagań.
Polska – USA 3:2 (25:20, 27:25, 21:25, 22:25, 15:12)
Często w relacjach z różnych wydarzeń sportowych przejawia się stwierdzenie, jakoby emocjami z danego meczu można byłoby obdzielić kilka innych spotkań. Powiedzenie to pasuje jak ulał do piątkowego starcia w gliwickiej arenie.
Na czym polegała największa dramaturgia tego pojedynku? Po dwóch pierwszych partiach kilkunastotysięczna publiczność była niemal pewna tego, iż po kilkunastu kolejnych minutach na trybunach pojawi się wielki okrzyk radości. Reprezentanci USA udowodnili jednak, że nie należy ich lekceważyć choćby na najkrótszą chwilę.
Konsekwencja i wysoka skuteczność na zagrywce były jednymi z kluczowych kwestii, które pozwoliły im wygrać dwa kolejne sety. Początek tie-breaka wyglądał niemal identycznie jak set numer trzy oraz cztery. Z tą małą różnicą, że w momencie zdobycia punktu numer piętnaście do góry mogły powędrować ręce Bartka Kurka i jego reprezentacyjnych kolegów.