Odpadnięcie z rozgrywek Pucharu Polski niezbyt dobrze wpłynęło na szczypiornistów Azotów Puławy. Co prawda w Kwidzynie podopieczni Larsa Walthera wygrali z tamtejszym MMTS-em 29:25, jednak ich gra pozostawia nieco do życzenia.
PUCHAR NIE DLA NICH
– Ciężko się usprawiedliwiać i trudno to wytłumaczyć. Dużo błędów własnych, brak skuteczności, strasznie nerwowa atmosfera, trudno było utrzymać nerwy na wodzy. Nie wiem nawet skąd się ta nerwowa atmosfera wzięła. Rywale z Zagłębia Lubin zwietrzyli swoją szansę, nie odpuścili do końca i wygrali mecz. Taki jest sport, nie zawsze wygrywa faworyt, nie zawsze wygrywa lepszy – mówił po odpadnięciu z Pucharu Polski Michał Szyba.
Przypomnijmy, iż szczypiorniści z województwa lubelskiego pożegnali się z tymi rozgrywkami, po porażce 30:31 z Zagłębiem Lubin.
OTRZEĆ ŁZY W KWIDZYNIE
Szansą na rehabilitację za porażkę z Miedziowymi miało być spotkanie z MMTS-em Kwidzyn. Puławianie od samego początku chcieli udowodnić swoją wyższość nad rywalem z województwa pomorskiego i mocno wzięli się do pracy. Jako pierwszy do bramki rywala trafił Michał Jurecki. Kilka minut później “Dzidziuś” ponownie wpisał się na listę strzelców, a wynik na 3:0 podwyższył Łukasz Rogulski. Na pierwsze trafienie w wykonaniu gospodarzy trzeba było poczekać do 8. minuty. Z gola cieszył się Łukasz Potoczny.
POWRÓCILI DO GRY
Kiedy wydawało się, że Azoty Puławy są na dobrej drodze, by odskoczyć przeciwnikowi, ten w porę powrócił do gry. Po bramce Arkadiusza Ossowskiego na tablicy wyników widniał rezultat 5:5. Co więcej, w 19. minucie spotkania, MMTS uzyskał jednobramkowy handicap (7:6). To było zbyt wiele dla Larsa Walthera. Szkoleniowiec przyjezdnych poprosił o przerwę na żądanie. Ta przyniosła efekt, ale tylko na kilka chwil, bowiem po dwóch bramkach z rzędu Jędrzeja Zieniewicza gospodarze prowadzili już 11:9. Puławianie jeszcze przed przerwą odnaleźli właściwy rytm. Do szatni oba zespoły schodziły przy wyniku 13:14.
PO PRZERWIE NADAL RÓWNO
Po zmianie połów gospodarze nie zamierzali odpuszczać. Skuteczni byli Bartosz Nastaj i Arkadiusz Ossowski. Po stronie przyjezdnych wyróżniali się bezbłędny Andrii Akimenko oraz Michał Jurecki. Wynik oscylował wokół remisu, jednak ostatecznie to puławianie zdołali dowieźć korzystny rezultat do końcowej syreny. Trafienie decydujące o ostatecznym triumfie gości zaliczył Łukasz Rogulski. Azoty Puławy pokonały MMTS Kwidzyn 29:25.
ATAK DO POPRAWY
– Było to bardzo wymagające spotkanie. Spodziewaliśmy się, że to nie będzie taki sam mecz, jak w pierwszej rundzie. To, co mamy sobie do zarzucenia, to nasza gra w ataku. Było bardzo dużo szarpanych akcji. Przez cały mecz nie potrafiliśmy znaleźć właściwego rytmu. Nie wymienialiśmy dodatkowych podań, nad którymi pracujemy na każdym treningu i podczas każdego meczu. To było coś, co musimy wyeliminować do następnego starcia. W defensywie wykonaliśmy całkiem solidną pracę. Żyliśmy wszyscy razem jako jedność, jako drużyna. To zwycięstwo cieszy i z pozytywnym nastawieniem czekamy na kolejnego rywala – podsumowuje Bartosz Kowalczyk.
ZROBILI PIERWSZY KROK
– Stoję tutaj po wygranym meczu z rywalem z Kwidzyna. Oczywiście jestem bardzo szczęśliwy, że wygraliśmy, ale chciałbym trochę wyjaśnić, co stało się w drużynie po tym okropnym meczu z Zagłębiem Lubin. Nie zagraliśmy dobrze. Wiemy o tym. W tym tygodniu byliśmy bardzo zestresowani. Myślę, że dzisiaj mogliście bardzo wyraźnie zobaczyć, że byliśmy zdenerwowani. To normalne, że po takim słabym meczu gramy nerwowo. Dlatego jestem bardzo szczęśliwy, ponieważ jesteśmy o jeden krok bliżej normalności. Teraz musimy bardzo ciężko pracować, aby ponownie znaleźć swój rytm. Dzisiejsza gra w obronie była całkiem dobra, ale nie mieliśmy zbyt wielu obronionych rzutów na bramkę. Gra w ataku wyglądała natomiast bardzo źle, atak pozycyjny wyglądał na trochę ciasny. Musimy wykorzystać kilka następnych dni, aby znaleźć nasz rytm, a potem ponownie wrócimy na właściwe tory. Przed spotkaniem z Zagłębiem Lubin zagraliśmy bardzo dobry mecz z rywalem z Tarnowa, wcześniej równie dobrze z Łomżą Vive Kielce. Nie możemy powiedzieć, że jesteśmy teraz w złej sytuacji z zespołem, ponieważ każdy tak chce. Kiedy przegrywasz mecz, który naprawdę musiałeś wygrać, coś się dzieje. Presja jest duża i wszyscy gracze chcą udowodnić, że wrócą do dobrej gry. Czasami, gdy za bardzo czegoś chcesz, nie wygląda to ładnie. Chciałem to tylko wyjaśnić, żeby ludzie zrozumieli, że nie zawsze jest to takie proste. Zrobiliśmy pierwszy krok do poprawy naszej gry i jestem pewien, że w sobotę obejrzycie dobre spotkanie z rywalem z Opola – tłumaczy Lars Walther.
DALI Z SIEBIE WSZYSTKO
– Mecz był dla nas szalenie ciężki. Po porażce w Pucharze Polski dużo przeszliśmy w ostatnich dniach. Dziś na parkiecie widać było w naszej postawie dużo niepewności, nerwowości. Niemniej ważne, że każdy dawał dziś z siebie wszystko i to pozwoliło nam zainkasować trzy punkty. I z tego na pewno trzeba się cieszyć – komentuje Michał Jurecki.
CZAS NA GWARDIĘ
W następnej kolejce PGNiG Superligi Azoty Puławy zagrają u siebie z Gwardią Opole (6 marca, godzina 19:15).
MMTS Kwidzyn – Azoty-Puławy 25:29 (13:14)
MMTS Kwidzyn: Matlęga, Dudek – Zieniewicz 5, Ossowski 4, Szyszko 4, Grzenkowicz 3, Jankowski 3, Nastaj 2, Orzechowski 1, Guziewicz 1, Potoczny 1, Landzwojczak 1, Krieger, Peret, Przytuła.
Azoty Puławy: Bogdanow, Zembrzycki 1, Borucki – Akimenko 10, Jurecki 6, Rogulski 3, Szyba 2, Kowalczyk 2, Dawydzik 2, Łangowski 1, Podsiadło 1, Gumiński 1, Przybylski, Velkavrh, Jarosiewicz.
Ciekawą ofertę na mecze piłki ręcznej przedstawiają bukmacherzy. Fortuna Kod Promocyjny 2021: Cashback do 2000 zł
fot. Robert Romaniuk (archiwum)